sobota, 9 maja 2009

Poprawa, zdaje się że nie potrzebuję ketanolu...

Od ostatniego wpisu (kiedy niemal całkowicie zwątpiłem w sens stosowania magnetoterapii) zaszły pozytywne zmiany, które całkowicie mnie zaskoczyły i po raz n-ty zmieniły dotychczasowy punkt widzenia. W sumie poprawę zacząłem odczuwać już od wtorku, a także w środę i czwartek. Nic nie pisałem na ten temat bo takie kilkudniowe poprawy miewałem w trakcie choroby a po nich bóle wracały z jeszcze większą siłą. W czwartek byłem na kontroli u okulistki. Pani lekarz zbadała oko i powiedziała: "Ooo, teraz widać zdecydowaną poprawę od ostatniego razu". Profilaktycznie mam jeszcze zakraplać oko lekami przeciwzapalnymi przez dwa tygodnie. Mogę odstawić atropinę, która rozszerzała moją tęczówkę i powodowała światłowstręt.

Nie powiem, ale zdecydowanie mnie to podniosło na duchu. Jednak najlepsze czekało mnie w piątek. W czwartek około 12-tej połknąłem ketanol żeby móc się poruszać i dotrzeć na kontrolę okulistyczną. Jak pisałem ketanol musiałem brać raz na dobę. Nazajutrz, w piątek o 12-tej, 15-tej, 18-tej, potem o 23-ciej nie pojawiły się przeszywające bóle pod prawą łopatką, w mostku, w okolicach kręgosłupa, które dotychczas paraliżowały u mnie całkowicie możliwość poruszania się. W tych miejscach czułem jednynie lekki ból na poziomie 1, który mi w niczym absolutnie nie przeszkadzał. Ketanol się nie przydał, w nocy tradycyjnie temperatura 37,8, a rano całkowicie mokra koszulka i temperatura w normie. W sobotę sytuacja się powtórzyła. Piszę to późnym wieczorem i już wiem, że drugi dzień z rzędu nie będę musiał brać ketanolu. Nie ma takiej potrzeby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz